Szkoła baletowa w Bytomiu powoli zamierała. Słychać było już tylko ciche kroki, skrzypienie parkietu i delikatne tony Chopina sączące się z głośników. W lustrzanej sali, pustej o tej porze, zostały tylko dwie dziewczyny. Joasia – 19-letnia baletnica o chłodnej urodzie, z drobnym ciałem i czarnymi włosami ciasno związanymi w kok – oraz Ela, o rok starsza, jasnowłosa, z biodrami, które nie pasowały do stereotypu baletnicy, ale które przyciągały wzrok jak magnes.
Obie były spocone po godzinach ćwiczeń. Skóry napięte, mięśnie rozgrzane, oddechy jeszcze nierówne. Ale nie chciały przestać. Bo prawdziwy spektakl miał się dopiero zacząć.
Joasia stała przy drążku, w rozciągniętym do granic możliwości szpagacie. Jej trykot opinał się na ciele tak ciasno, że rysował każdą linię jej sromu. Bez bielizny – balet nie pozwalał na warstwy.
Ela patrzyła na nią jak drapieżnik. Powoli podeszła. Dłoń ułożyła na biodrze Joasi i zaczęła przesuwać ją wzdłuż krzywizny jej ciała. Usta dotknęły karku, potem szyi. „Jesteś kurewsko piękna” – wyszeptała jej do ucha.
Joasia nie odpowiedziała. Jej oczy były ciężkie od pożądania, jej usta lekko rozchylone. Wciąż w szpagacie, drżała lekko, gdy Ela zaczęła ściągać jej trykot – centymetr po centymetrze, odsłaniając napięty brzuch, potem małe, jędrne piersi, na których sutki były już twarde jak kamienie.
Gdy dotarła do bioder, Joasia pomogła – uniosła się lekko, pozwalając zsunąć materiał do połowy ud. Jej cipka była całkowicie odsłonięta – mokra, lśniąca, z rozchylonymi wargami, łechtaczką słodką i sterczącą jak mały guziczek rozkoszy.
Ela uklękła przed nią, wciągając nosem zapach podniecenia. Pochyliła się i jednym, precyzyjnym ruchem języka przeciągnęła od dołu aż po samą górę. Joasia zasyczała, zaciskając dłonie na drążku. Jej nogi trzęsły się w pozycji, którą znały z prób, ale nie z takich doznań.
Język Eli był bezwzględny. Krążył wokół łechtaczki, potem ją lizał na wprost, z naciskiem, pulsując w rytmie nokturnu, który cicho dudnił w tle. Ela trzymała biodra Joasi, rozsuwając je mocniej, by mieć pełny dostęp. Jej usta były mokre od soków, język poruszał się szybko, z wprawą.
Joasia jęczała przez zaciśnięte zęby. Jej cipka pulsowała, była coraz bardziej napęczniała. Wilgoć spływała po udach.
Ela sięgnęła dłonią między jej pośladki i jednym ruchem wsunęła palec – śliski od jej soków – do wnętrza. Joasia podskoczyła, ale nie cofnęła się. Jej pochwa przyjęła palec z chciwością. Potem drugi. Ela poruszała nimi rytmicznie, ciasno, głęboko, a jednocześnie nie przestawała lizać.
Joasia trzęsła się w szpagacie. Jej biodra nieświadomie poruszały się w rytm pchnięć. Dłoń biła o drążek, drugą zacisnęła na piersi. Sutki bolały od napięcia. Gdy przyszło spełnienie, uderzyło jak fala – jej cipka zacisnęła się na palcach Eli, drgając w konwulsjach. Krzyknęła. Głośno. Bez wstydu.
Ela nie przestała. Jeszcze kilka ruchów językiem, aż Joasia musiała odepchnąć ją dłonią, drżąc, osuwając się na kolana.
Teraz kolej Eli.
Usiadła na podłodze, rozkładając nogi w perfekcyjnym szpagacie. Jej trykot już wcześniej zsunął się do pasa. Cipka była otwarta, nabrzmiała, jej łechtaczka sterczała. Joasia nie czekała. Uklękła między nogami przyjaciółki i wpiła się w jej srom bez słowa.
Jej język był szybki, bezceremonialny. Lizała łechtaczkę twardo, z naciskiem. Czasem zasysała ją do ust, po czym wypuszczała i lizała bokami języka. Palce w międzyczasie zatopiły się w pupie Eli – delikatnie, ale stanowczo. Przyciskała opuszki do mięśnia zwieracza, aż w końcu wsunęła się do środka. Ela jęknęła – cicho, gardłowo. Jej pochwa pulsowała, soki wypływały.
Joasia przyspieszyła. Język, palce, cała twarz w śluzie. Ela drżała, jej ciało sztywniało. Orgazm przyszedł nagle, brutalny, cały brzuch drgał jak w konwulsji. Głowa odchylona do tyłu. Krzyk.
Joasia jeszcze przez chwilę ssała łechtaczkę, aż Ela musiała ściągnąć ją za włosy. Padły na podłogę.
Obie rozgrzane, mokre, rozciągnięte jak po najcięższych ćwiczeniach. Lustrzana sala odbijała ich nagie ciała, splątane, spocone.
Muzyka Chopina dobiegała końca.
Joasia położyła głowę na brzuchu Eli.
– Jesteś lepsza niż każdy partner w pas de deux – mruknęła.
– A ty… masz język jak katana – odparła Ela, z uśmiechem pełnym triumfu.
Dodaj komentarz