Justyna siedziała na kanapie, kiedy w telewizorze rozbrzmiało zdanie z reklamy:
„Na rowerze jeździmy bez majtek, ale w kasku…”
Ha ha! Że kurwa, co?! Zaszumiało jej w głowie. Rower ma. Kask – lekko różowy, z marketu – też. A majtek… przecież można by ostatecznie nie założyć… Pomyślała, że w sumie nigdy w życiu nie zrobiła czegoś tak bezczelnie frywolnego.
Było lato, Łaziska Górne pachniały słońcem i kurzem. Za oknem migotały lipy przy rynku. Miejsca do odwiedzenia było sporo – ścieżki w stronę centrum, park przy Miejskim Domu Kultury, okolice zalewu, nawet przejazd przez ulice prowadzące ku kopalni „Bolesław Śmiały”.
Justyna zerknęła na rower stojący pod ścianą. Potem na kask. A potem na własną szafę.
Kolarskie obcisłe spodenki, które kupiła kiedyś w Decathlonie i na które wydała w sumie kupę kasy, wydawały się nagle śmieszne i aseksualne i kompletnie niewygodne. Zostajecie w szafie! – pomyślała. Wybór padł na spódnicę. Lekką, letnią, rozkloszowaną. Białą w drobne niebieskie kwiatki. Wybór również padł na… „zupełnie nic pod spodem”.
Pierwsze kilometry
Kiedy usiadła na siodełku, jej cipka zetknęła się z chłodną, silikonową powierzchnią siodełka. To uczucie było tak bezpośrednie, surowe, takie że Justyna jęknęła cicho, choć była tu zupełnie sama. Ruszyła.
Wiatr wiał mocno, podrywał spódnicę do góry. Falowała jak chorągiew, a każdy mocniejszy podmuch obnażał jej uda – jędrne, lekko świecące od potu, bo dzień był naprawdę gorący. Słońce wypalało asfalt, a Justyna czuła, jak kropelki potu spływają po jej skórze, tworząc połyskliwą mapę.
Ruchy pedałowania sprawiały, że spódnica rozsuwała się coraz bardziej. Gdy patrzyła w dół, widziała własne uda rozwarte na ramie roweru, a między nimi ciemniejszy, wilgotny trójkąt. Siodełko ocierało się o wargi sromowe. Jechała, a każdy metr drogi był jak cicha cierpliwa masturbacja.
Kontakt wzrokowy
Na ścieżce rowerowej w stronę parku minęła dwóch kolarzy. Pierwszy, w profesjonalnym stroju, spojrzał kątem oka, kiedy podmuch uniósł jej spódnicę wysoko – na tyle, że mógł zobaczyć różowe wejście między jej nogami, odsłonięte na sekundę. Zatkało go, skręcił głową, żeby upewnić się, czy to nie przewidzenia.
Drugi – starszy, z brzuszkiem, pedałujący na miejskim rowerze – aż zwolnił. Ich spojrzenia spotkały się. Justyna odchyliła się lekko do tyłu, celowo pozwalając, by spódnica podwinęła się do bioder. Zobaczył wszystko – gładką, wygoloną cipkę, rozchylającą się z każdym naciskiem na pedały. Starszy pan przełknął ślinę i prawie wjechał w krzaki.
Justyna uśmiechnęła się do siebie.
Finał na ławce
Dotarła do parku przy MDK. Upał był nieznośny, więc zeskoczyła z roweru i usiadła na ławce w cieniu kasztanowca. Spódnica opadła na uda, zakrywając ją niby przyzwoicie, ale dla niej było jasne – to już się nie zatrzyma.
Rozejrzała się – nikt blisko nie siedział. Wsunęła dłoń pod materiał, znalazła cipkę. Była mokra, rozgrzana, pachniała mieszanką potu i jej wewnętrznych soków.
Palce natychmiast odnalazły łechtaczkę, powiększoną i twardą od całej tej jazdy. Zaczęła masować – najpierw wolno, potem szybciej. Druga ręka rozchyliła wargi sromowe, a biodra poruszały się jakby same, szukając tempa.
Kiedy orgazm nadchodził, zagryzła wargę, żeby nie krzyknąć. Jej ciało trzęsło się pod spódnicą, uda zaciskały na dłoni. Z jej wnętrza wytrysnęła struga, sok poplamił deskę ławki i trawę pod spodem.
Oddychała ciężko. Obok przejechała para na rowerach, a kobieta spojrzała podejrzliwie – może zauważyła. Justyna jednak nie przejęła się. Poprawiła spódnicę, założyła różowy kask i pomyślała:
„Te reklamy mają rację! Bez majtek, ale w kasku – jeździ się znacznie lepiej.”
Dodaj komentarz