Letnie powietrze w Bytomiu było ciężkie od zapachu rozgrzanego asfaltu, gdy Ania pedałowała przez opustoszałe uliczki Osiedla Karb. Jej różowy rower lekko podskakiwał na nierównościach, a każdy wstrząs sprawiał, że siodełko mocniej ocierało się o jej cienkie szorty.
„Dlaczego to takie przyjemne?” – zastanawiała się, czując dziwne mrowienie między udami. Początkowo myślała, że to przez nowe siodełko, ale gdy podjechała pod lekki pagórek i uniosła biodra, by nabrać rozpędu, nagle poczuła ostry przypływ ciepła.
Jej dłonie zsunęły się z kierownicy, opierając się o chłodną ramę. Z każdym ruchem pedałów szorstki szew majtek przecierał opuchnięte wargi sromowe, które zdążyły już zwilgotnieć. „O Boże, czy to normalne?” – serce waliło jej jak szalone, gdy nagle trafiła na wyjątkowo wyboisty odcinek drogi.
Rower wpadł w koleinę, a siodełko uderzyło dokładnie w łechtaczkę. Ania aż przygryzła wargę, by nie wydać z siebie dźwięku. Jej palce kurczowo ścisnęły hamulce, gdy fala rozkoszy przepływała przez brzuch. Mięśnie ud naprężyły się, a stopy mimowolnie przestały pedałować.
Wtem zauważyła grupę chłopaków grających w piłkę kilkadziesiąt metrów dalej. Jeden z nich odwrócił głowę w jej stronę. Ta świadomość – że ktoś może zobaczyć, jak drży, jak ma rozchylone usta i półprzymknięte powieki – sprawiła, że nagle poczuła, jak coś pęka w jej podbrzuszu.
Oparła się mocno na siodełku, które teraz wbijało się w nią jak rozgrzany kawałek metalu. Nagły skurcz, potem drugi – i nagle cały świat zawirował. Kolana się ugięły, a rower zatoczył łuk, zatrzymując się na trawniku.
Gdy otworzyła oczy, chłopcy wrócili do gry. Ania powoli zsunęła się z siodełka, czując lepką wilgoć w kroczu. „Czy to właśnie był…?”
Zarumieniona, ale dziwnie spokojna, wsiadła z powrotem na rower. Tym razem jednak jechała wolniej, ostrożniej… chociaż co jakiś czas specjalnie najechała na kolejny wybój.
Dodaj komentarz