Chłodny wieczór w Chorzowie wisiał w powietrzu, gdy Julia wsiadła do pustego już autobusu. Jej dłonie nerwowo błądziły po kieszeniach dżinsów – portfel został na nocnym stoliku, a przed nią jeszcze pół godziny jazdy. W lustrze kierowcy dostrzegła własne odbicie: rozchylone usta, lekko zaróżowione policzki i oczy, które już wiedziały, jak uniknie mandatu.
Pierwszy przystanek, drugi – autobus wypełniał się powoli, ale Julia nie zwracała na to uwagi. Jej wzrok przykuła sylwetka mężczyzny w kamizelce z odblaskowym napisem: Kontroler biletów.
– Bilet, proszę pani?
Głos miał głęboki, ale Julia wyłapała w nim lekkie drżenie. Uniosła powieki, pozwalając, by jej spojrzenie przemierzyło drogę od jego dłoni, aż po zaciśnięte usta.
– Chyba go zgubiłam – wyszeptała, rozsuwając nogi nieco szerzej na siedzeniu.
Mężczyzna pochylił się, by coś powiedzieć, ale w tej chwili Julia sięgnęła do torby, celowo ocierając dłonią o jego udo. Ciepło, które poczuła pod materiałem spodni, powiedziało jej wszystko.
– Może znajdziemy jakieś… rozwiązanie? – Jej palce powędrowały wyżej, zatrzymując się tuż przy zapięciu.
Autobus zahamował gwałtownie na światłach, a Julia wykorzystała ten moment. Jednym płynnym ruchem opuściła suwak, uwalniając jego już twardego członka. Wargi miała wilgotne, gdy otoczyły żołądź, a język zatoczył powolny krąg wokół niej.
Kanar wstrzymał oddech, gdy jego palce wplątały się w jej kasztanowe włosy. Julia pracowała ustami z precyzją, którą ćwiczyła niejedną noc – głęboki wdech, wsuwanie, powolne cofanie. Słyszała, jak w tylnej części autobusu ktoś rozmawia przez telefon, jak kierowca włącza radio. Świat toczył się dalej, nieświadomy tej sceny.
– Ja… ja muszę… – Jego głos załamał się, gdy Julia wsunęła go głębiej, pozwalając, by czubek dotknął jej gardła.
Nie musiał kończyć. Julia poczuła pierwsze spazmy, gorącą słodycz wypełniającą jej usta. Połknęła, nie tracąc ani kropli, a potem delikatnie oczyściła go językiem, jak kelnerka ścierająca ostatnie okruchy z talerza.
Gdy podniosła wzrok, kanar poprawiał już spodnie, jego dłonie drżały lekko przy pasku.
– Następnym razem… – zaczął, ale Julia tylko się uśmiechnęła, przeciągając językiem po dolnej wardze.
– Następnym razem kupię bilet – szepnęła, wstając, gdy autobus zatrzymywał się na jej przystanku.
Wysiadła, nie oglądając się za siebie. W kieszeni dżinsów zaburczał telefon – koleżanka pytała, czy zdąży na piwo. Julia uśmiechnęła się, pisząc: „Tak, i nawet zaoszczędziłam dwadzieścia złotych”.
Noc w Chorzowie pachniała wolnością.
Dodaj komentarz