Katowicka dyskoteka dudniła jak serce przed zawałem – basy wbijały się w trzewia, a powietrze gęstniało od potu, wódki i adrenaliny. Jarek przepychał się przez tłum – poszukiwacz wrażeń, gość, który nie przychodził potańczyć, tylko oddać się temu, co pierwotne.
I wtedy ją zobaczył…
Postawna sylwetka przy barze, czarna sukienka opinająca ciało jak gumowa rękawiczka, rysy zbyt piękne, by były zwykłe. Paulina, jak się przedstawiła, miała spojrzenie, które wbijało się w trzewia ostrzej niż beat techno.
Ich rozmowa była jak szybki narkotyk – jedno zdanie, jedno spojrzenie, jedno dotknięcie dłoni, które mówiło więcej niż cały wieczór small talku. Na parkiecie ich ciała kleiły się jak magnesy – biodro w biodro, ręka na szyi, język ocierający się o płatek ucha.
– Chodźmy stąd – powiedziała niskim głosem, który nie pozostawiał pola do negocjacji.
W tanim hotelu światło neonu rzucało na ściany pulsujące plamy czerwieni. Paulina zamknęła drzwi, podeszła i… rozsunęła sukienkę jednym ruchem. Nagie ciało błyszczało potem i ekscytacją. A między udami – niespodzianka…
– Jestem Paweł – powiedziała, ale nie czekała na reakcję.
Jarek patrzył na nią – na niego – z szeroko otwartymi oczami… ale jego kutas mówił wszystko. Nie było odwrotu.
– Chuj z tym – sapnął, poddając się temu, co właśnie się rodziło.
Paweł pchnął go na łóżko. Jego ręce – pewne, silne – szarpały jeansy Jarka, a palce, śliskie od lubrykantu, sunęły w dół jego kręgosłupa, aż do tyłu. Zimny dotyk przy odbycie sprawił, że Jarek drgnął, ale nie uciekł. Przeciwnie – rozluźnił się, otwierając się jak struna naciągana na nową melodię.
Palce masowały mu zwieracz z precyzją, która miała w sobie coś nienaturalnie dobrego. Jarek czuł, jak jego wnętrze pulsuje, jak ciało domaga się więcej. A potem – powoli – Paweł w niego wszedł.
Każdy ruch to była fala. Ciepło. Tarcie. Dźwięk skóry uderzającej o skórę. Jęki zlewały się z basem zza okna. A potem to się stało:
Punkt, którego nigdy nie znał. Prostata.
– O kurwa… – jęknął, gdy jego całe ciało zaczęło drżeć. Nie musiał się nawet dotykać – napięcie urosło samo.
I wtedy – wybuch.
Orgazm przeszedł przez niego jak iskra przez zapalnik. Ciało Jarka wygięło się, a on zalał się ciepłem, którego nie dało się porównać z niczym znanym.
Paweł wszedł głębiej, ostatni raz – i również doszedł, wtulony w jego plecy, głęboko w jego odbycie, ciężki od ekstazy.
Leżeli, zlani potem, drżący. Jarek patrzył w sufit, nie wiedząc, gdzie jest. Katowice pulsowały światłem, a jego ciało pulsowało czymś więcej.
– Nie sądziłem, że to może być… aż tak – wymamrotał.
Paweł tylko się uśmiechnął.
– A ja wiedziałem. I wiem, że nie skończyliśmy.
Dodaj komentarz