Izabella miała plan na ten rok: Hurghada, słońce, plaże, drinki z parasolką i przygody, o których nigdy nie dowiedziałby się nikt w Polsce. Ale plan się posypał – znajomym coś wypadło i w ostatniej chwili trzeba było wszystko odwoływać. Urlop zniknął jak fatamorgana. Na szczęście odzyskała kasę, było więc czym szastać…
Wieczorem, z lampką wina w ręku, włączyła laptopa. „Jak nie Egipt, to przynajmniej rozrywka tu, w domu” – pomyślała. Klik po kliku, koszyk wypełniał się zabawkami, jakich nigdy wcześniej nie miała odwagi kupić.
Paczka z przyjemnością
Kiedy kurier następnego dnia wręczył jej pudło owinięte szarą taśmą, serce zabiło jej szybciej. W środku znalazła:
- Wibratory sterowane komórką – małe jak szminka i większe, o kształcie bananów, pokryte gładkim silikonem w pastelowych barwach.
- Dildo realistyczne – jedno czarne (jak jej potencjalny afrykański kochanek), z wyraźnymi żyłkami i wypukłą główką, drugie jasne, krótsze, ale grubsze, z przyssawką, by mogła przypiąć je do kafelków w łazience.
- Podwójne dildo – giętkie, różowe, stworzone, by wypełniało dwa miejsca naraz.
- Korki analne – od małych, smukłych po większe, kuliste. Najbardziej ujęło ją czarne serduszko na końcu silikonowej zatyczki.
„Takie słodkie i takie sprośne zarazem” – pomyślała, oglądając to małe cudo…
Spacer z tajemnicą
Jeszcze tego samego dnia postanowiła dać mu szansę. I sobie przy okazji…
W łazience uniosła spódnicę, nasmarowała zatyczkę lubrykantem i powoli wsunęła ją w siebie. Poczuła opór, potem znajome rozciągnięcie i w końcu błogie, ciężkie wypełnienie. Był w środku!
Założyła lekką, białą spódniczkę – nie tyle krótką, co cienką, prawie przezroczystą. Choć każdy krok przypominał jej o tym, co ma w sobie– korek trzymał się stabilnie. Przyjemny bonus – lekko drgał przy każdym ruchu.
Wyszła na miasto. Sklep, apteka, drogeria. Uśmiechała się sama do siebie, czując, jak marsz po chodniku wysyła do odbytu i pochwy subtelne, pikantne impulsy.
W drogerii kucnęła, by sięgnąć po kosmetyki z dolnej półki. Wtedy nie wiadomo skąd pojawił się Zbyszek, starszy o kilka lat znajomy z sąsiedztwa. Zauważył coś… intrygującego.
Izabella, pochylona nad kosmetykami, w swojej cienkiej, białej spódniczce, wyglądała niewinnie – gdyby nie to, że… czarne serduszko pulsowało spod materiału jej ubrań, świecąc na czerwono, jak latarnia w dzielnicy uciech w Hamburgu
Zbyszek zatrzymał się, nie dowierzając. Uśmiech powoli rozciągnął mu usta. Zamiast jednak wybuchnąć śmiechem czy zawołać, podszedł i szepnął:
– Iza… wiesz, że twoja… ozdoba hmmm ozdoba świeci jak latarnia morska?
Zamarła. Policzki jej zapłonęły. Odwróciła się gwałtownie, a serduszko, jakby na złość, błysnęło jeszcze mocniej.
– Ja… – zaczęła, ale urwała.
Zbyszek spojrzał jej w oczy, nachylił się i dodał:
– Spokojnie. Chyba tylko ja to zauważyłem. Ale powiem ci coś… to cholernie podniecające…
Co dalej?
Iza przełknęła ślinę. Serce waliło jej jak młot, korek pulsował w środku. W jej głowie pojawiła się nowa, perwersyjna myśl: – przygoda!
– To… może nie mów nikomu że ja tu tak świecę… – wyszeptała, zerkając na niego spod rzęs. – A ja ci pokażę to światełko z bliska?
Zbyszek uśmiechnął się tylko i powiedział: prowadź! Będę podążał za twoim światłem. A przy okazji – w sklepie obok jest dość wygodna przebieralnia…
Skomentuj Zuz Anuluj pisanie odpowiedzi