Pociąg przecinał leniwie pomorskie lasy. W przedziale unosił się zapach rozgrzanych tkanin, resztek kanapek i klimatyzacji, która tylko udawała, że działa. Adaś siedział oparty o szybę, z rozpiętą bluzą i głową opartą o dłoń. Tydzień samotnych wakacji nad morzem zostawił w nim zmęczenie, ale też napięcie, którego nie zdążył rozładować.
Myślał właśnie, czy opłaca się iść do wagonowej toalety „na szybkie rozluźnienie”, gdy drzwi przedziału rozsunęły się z metalicznym szelestem.
Najpierw zapach – wanilia. Słodka, lepka, intensywna. Potem wzrok.
Dziewczyna. Drobna, krucha z pozoru. Długie nogi, krótka spódniczka, która bardziej eksponowała niż zakrywała. Koszulka jak druga skóra – cienka, napięta na niewielkich, ale jędrnych piersiach bez stanika. Sutki przebijały się przez materiał jak guziki gotowe do odpięcia.
– Przepraszam, wolne? – zapytała. I zanim odpowiedział, usiadła naprzeciwko, rozkładając nogi w sposób, który nie był przypadkowy.
Ciało, które mówi więcej niż słowa
Gdy przysiadła, spódniczka uniosła się na tyle, że Adaś zobaczył bieliznę. Białe koronkowe majtki, przez które widać było zarys jej warg sromowych – wyraźny cień między udami. Skóra opalona, napięta, delikatnie lśniąca.
On tylko przełknął ślinę. W jednej sekundzie poczuł napływ krwi – nie do twarzy. Jego penis zaczął się unosić, naprężając materiał bokserek i spodni.
Nie unikała jego wzroku. Wręcz przeciwnie – przeciągała się demonstracyjnie, unosząc ręce nad głowę i eksponując brzuch, talię, piersi.
– Gorąco tu, nie? – westchnęła.
Podwinęła spódniczkę jeszcze wyżej. Jej dłonie przesunęły się wzdłuż wewnętrznych stron ud. Zatrzymały się tuż przy brzegu majtek. Palec wskazujący lekko naciągnął koronkę. Tak, żeby coś pokazać.
Wargi były już lekko rozchylone. Wilgoć nadawała materiałowi przezroczystość. Każdy detal: łechtaczka, linia sromu, fałdki – rysowały się wyraźnie.
Przedsionek piekła
Adaś siedział jak zamurowany. Czuł, jak jego penis pulsuje w spodniach, już wilgotny na końcu. Zaczęło się od kropelki, ale czuł więcej – preejakulat nasiąkał przez materiał, robiąc się lepki i gorący.
Ona nachyliła się do przodu niby przypadkiem, zrzucając z siedzenia jakąś drobnostkę.
– Ojej… – mruknęła.
Zgięta, z wypiętym tyłkiem, wsunęła się pomiędzy jego nogi. Jej twarz znalazła się na wysokości jego krocza, a dłoń – całkiem „przypadkiem” – spoczęła na jego wybrzuszeniu.
Zacisnął zęby, ale już było za późno. Ciało zareagowało:
Pierwszy impuls spermy przeszedł przez jego członka jak prąd – rozgrzewający, wyrywający się.
Drugi wytrysnął gwałtownie, mokrą falą rozlewając się w bieliźnie i na spodniach.
Trzeci, niekontrolowany, ślizgał się po udzie, gdy jego jądra kurczyły się w konwulsji.
Oddychał ciężko. Spocony. Zszokowany sobą.
A ona tylko spojrzała mu w oczy. Bez uśmiechu. Z głodem.
– Chyba musisz się przebrać – mruknęła. – Ale zanim pójdziesz…
Wstała i zsunęła majtki. Stała naprzeciwko niego, naga od pasa w dół. Srom wilgotny, rozpulchniony, różowy. Wargi sromowe rozsunięte jak płatki kwiatu. Śluz błyszczał w świetle wagonu.
– Chcesz drugiej szansy?
Druga szansa
Stała rozkraczona przed nim, trzymając się za siedzenie nad jego głową. Spódniczka spięta w talii, bielizna wokół kostek, goła, otwarta. Wargi sromowe rozchylone, czerwone, błyszczące. Lejący się śluz spływał cienką strużką wzdłuż uda.
– Chcesz drugiej szansy? – powtórzyła.
Nie odpowiedział. Zamiast tego chwycił ją za biodra i pociągnął do siebie, tak że usiadła mu okrakiem na kolanach. Jego penis, wciąż mokry od wcześniejszego wytrysku, ale już znów twardy, wszedł między jej uda. Poczuł ciepło, wilgoć, miękkość wnętrza.
Agata nie czekała. Ujęła go dłonią, naprowadziła na wejście i opadła – wolno, centymetr po centymetrze, zaciskając się na nim jak gorąca, śliska obręcz.
– Kurwa… – wysyczała, odchylając głowę. – Czuję cię wszędzie.
Cipka otulała go szczelnie. Mięśnie drżały przy każdym pchnięciu, wciągały go głębiej. Jej srom całkowicie go pochłonął – od podstawy po czubek – aż jego jądra dotknęły jej skóry.
Rytm sam się narzucił. Ona ruszała się w górę i w dół, ocierając łechtaczkę o jego podbrzusze. On wbijał się w nią pod kątem, czując, jak główka uderza o dno pochwy – twardą, napiętą ścianę.
Jej ciało drżało, śluz mieszał się z jego preejakulatem, odgłos ich ruchów był głośny, mokry, obsceniczny.
– Mocniej – warknęła. – Wbijaj się tak, żebym jutro nie mogła chodzić.
Chwycił ją za kark i przyciągnął do siebie. Całował ją brutalnie, głęboko. Język rozpychał jej usta tak, jak penis rozpychał cipkę. Jednocześnie jego dłonie sięgnęły pod jej koszulkę, zaciskając się na jej piersiach. Małe, jędrne, z twardymi brodawkami, które pulsowały od napięcia.
Przeładowanie
Agata przyspieszyła. Ruchy stały się krótsze, bardziej agresywne. Jej oddech urwał się w połowie – zadrżała. Mięśnie pochwy zacisnęły się wokół niego jak imadło, a z jej wnętrza buchnęła fala gęstego śluzu, który oblepił mu członka aż po nasadę.
– Trzymam… trzymam cię… – jęknęła, drżąc. – Nie przerywaj…
Nie miał zamiaru. Złapał ją za pośladki i unieruchomił, samemu przejmując rytm. Tłukł w nią mocno, nieprzyzwoicie, każdy ruch rozchlapywał ich wspólne płyny, spływające już na siedzenie i jego uda.
I wtedy poczuł to zbliżenie. To znajome napięcie w jądrach. Pulsowanie w nasadzie.
– Zaraz… – wycharczał.
– W środku. – Syknęła. – Chcę to poczuć w sobie.
Wbił się po raz ostatni, najgłębiej jak mógł, i wtedy wystrzelił.
Pierwsza fala – mocna, gorąca, prosto w jej wnętrze.
Druga – krótsza, ale równie intensywna – rozlała się głęboko.
Trzecia – spazmatyczna, ledwo kontrolowana – zmieszała się z jej sokami i wypłynęła po jego trzonie.
Oddychali ciężko. Zlepieni potem, spermą i śluzem. Siedzieli w milczeniu, czując, jak ich ciała się rozluźniają, jak krew odpływa, jak świat wraca.
Pociąg zwolnił przed kolejną stacją.
Agata spojrzała na niego spod mokrych kosmyków.
– Chyba znalazłam to, czego szukałam.
Skomentuj Rafał Anuluj pisanie odpowiedzi